Strony

środa, 28 listopada 2012

Miej głowę na karku - to Ci się przyda.

Szkoła.
Tylko polonista z czwórki potrafi Mistrza i Małgorzatę zamienić w koszmar. Nie znasz członków Massolitu? Więc co robisz w tej szkole? W klasie humanistycznej niedostateczne lecą jedna za drugą. Chcesz jedynkę? Nie ma problemu. Dziękujemy.
Matury.
Czas na oddanie jest do wywiadówki, połowa grudnia. Dwóch matur jesteśmy już pewni. Najgorsze przedmioty, których się obawiałam już zostały sprawdzone i zdane. Mówiąc o maturach z matematyki i historii mogę odetchnąć z ulgą. 
Ludzie.
Wielu znam, z wieloma rozmawiam. Ale z tymi bliższymi jakby tracę kontakt. To już nie jest to samo, co było kiedyś. Wydawałoby się, że było pięknie. Teraz? Nie ma już radości związanej z oczekiwaniami na coś konkretnego. Oddalamy się z naszej "grupy" i nikt nie robi nic, żeby to zmienić.
Jelly Bean.
We cannot guarantee that all 36 flavours will be in every pack, sorry if you missed any! No problem - you are my sweet friends 2day. 
Cukierki o trzydziestu sześciu smakach próbują rozweselić mój humor. Jak na razie sprawiają, że jestem najedzona, po pięciu smakach.
My, wy, oni.
Jest małe zamieszanie w kontaktach. Raz jest cisza, a raz tysiąc wiadomości i tęsknota za tym, co było i jest. 
Czasem przedzierające się promienie słońca i piękny widok na Stare Miasto (a konkretnie Katedrę) poprawiają mi humor związany z tym, co wymaga zbyt wiele, aniżeli mogę z siebie dać.
Ja.
Podobno znów się zmieniłam. Nie wiem jak i nie wiem kiedy. Nie wiem, czy uczucia są szczere, czy spowodowane brakiem miłości. Nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę.


sobota, 24 listopada 2012

Materialna tęsknota, która odebrała radość serca?

Z czym mi się kojarzy Kawkowo? Z długimi, nocnymi rozmowami. Z daszkiem, na którym mogło się leżeć i spoglądać na gwieździste niebo. Z daszkiem, gdzie odbywały się poważne rozmowy, gdzie wszystko się zaczęło.
Już go nie ma. Nie mogę się na nim położyć i poukładać sobie własnych spraw. Zostały tylko długie, nocne rozmowy. Rozmowy o wszystkim i o niczym. Brakuje mi chociaż skrawka mojego daszku.
Czterech chłopców - to moja grupa. Pierwszy raz dostałam w prezencie chłopców. Mądrych rozrabiaków, którzy lubią, kiedy zwraca się na nich uwagę. I nie umiem ocenić, czy daję sobie radę, czy zostaję w tyle.

Matury.
Ponoć zdałam matematykę - ponoć to moje domniemania. Ponoć angielski był dla mnie banałem - ponoć to prawda. Ponoć historia nie jest w moim typie i ponoć to także jest prawdą. Ponoć dzisiaj na rozszerzonym polskim lałam wodę, bo praca o pogodzie. Ponoć za dużo w tym relacjonowaniu słowa "ponoć".

Ponoć miało być dobrze, a znów niczego nie jestem pewna.


wtorek, 20 listopada 2012

Matura to bzdura.

Zanim znów nazwę się humanistką, ugryzę się w język aż do krwi. Tak, trochę o maturze, o której głośno w mediach. Ogólnie, ujmując to jednym słowem, jestem załamana. Jak to możliwe, że człowiek na rozszerzonym polskim nie umie czytać ze zrozumieniem? Z zapałem podeszłam do wypracowania o prostytutkach i poległam na kompozycji. Co ja robię na tym świecie?
Było o maturze, to trochę o filmie.
Miał być strzałem w dziesiątkę. Życiowy film, to i ludzi przyciągnie, zwłaszcza, że w piątek była premiera. I owszem - przyciągnął - mnóstwo starszyzny. Byłam nimi otoczona z każdej strony. Chyba oczekiwałam czegoś więcej, chociaż gra aktorów była idealna.
Trochę o sobie.
Pogubiłam wątki tworzące moje życie. W jednym momencie wszystko pękło. Słowa, które miały radować, ukuły w sam środek serca. Zawalam się i sypię niczym stary, niezadbany budynek.
Przynajmniej gram szczęścia, proszę.


środa, 14 listopada 2012

dla Niej.

Brakuje mi chwil, kiedy możemy pogadać jak przyjaciółki. Tęsknię za szczerymi rozmowami, łzami szczęścia.  Za jej przytulasem i rozpaczą, że jestem już dorosła, że mam maturę i prawko, że ją zaraz opuszczę. Za jej dokuczaniem. 
Przepraszam.

Post dedykowany najwspanialszej osobie na świecie, która go pewnie nie przeczyta. 



sobota, 10 listopada 2012

Mamy rok!

Mija rok od kiedy zaśmiecam internet moimi wpisami. Więc mamy rocznicę.

Starszyzna ma swoje humory i urojenia. Strach przed młodszym pokoleniem i brak odwagi sprawiły, że nasz dzisiejszy dzień zaczął się fatalnie. Burza mózgów w sprawie pierwszej pomocy. Nie jest to miejsce to opis konkretnych wydarzeń. Nie zakończyło się to tragedią, ale dobrze też nie jest.
Na co sobie tym zasłużyliśmy? Bóg jeden wie.


poniedziałek, 5 listopada 2012

November.

Pierwszy listopadowy, olsztyński dzień za mną. Jedyne, co mi się tutaj podoba to jesienny zachód słońca. Promienie świetlne przedzierają się przez blok chłopaków i padają prosto na moje drzwi. Jestem tylko ja i słońce. Chwila oderwania się od rzeczywistości - za chwilę czeka mnie opracowanie piętnastu stron podręcznika od historii. Zajęło mi to cztery godziny. Chwila wytchnienia - za chwilę polski, angielski i matematyka - poprawka z niezapowiedzianej planimetrii.
Wyszłam się przewietrzyć. Pooddychać świeżym powietrzem, porozmyślać. Z radością obserwowałam otaczający mnie świat. Spotkałam dawno niewidzianą, podopieczną bezpańskich kotów. Po raz kolejny zwiedzałam okolicę. Zastanawiałam się, jak to jest, że wszystko jest ulotne. Dlaczego nie mamy dobrego kontaktu z ludźmi, z którymi kiedyś byliśmy blisko? Dlaczego stajemy się na siebie obojętni, choć kilka miesięcy temu uważaliśmy się za dobrych przyjaciół? Dlaczego jedna rzecz przekreśla wszystko? Dlaczego nie potrafię wybaczać? Tysiąc pytań na sekundę, odpowiedzi brak.
Kolejny raz staję na wysokości zadania i uczę się pokory i ograniczenia plotkowania. Z pozoru wydaje się to być łatwą sprawą, ale gdy  się do tego solidnie przyłożyć to już nie jest tak szybko. Czas i cierpliwość.

never know!

piątek, 2 listopada 2012

Driver Annos.

Zaczynam listopadowe życie. Kolory jesieni są naprawdę piękne i nawet pogoda niczego sobie.
Dziś utwierdzam się w przekonaniu, że nie warto troszczyć się o jutro i nie ma sensu planować dni - będzie to, co musi być i nie ma co się martwić, przejmować.
Od kilku dni współgram z trzecią porą roku. Mój jasny blond w mgnieniu oka zamienił się z intensywną miedź (żeby mężczyźni mieli pewność - tak, to rudy). Ciężko jest się przyzwyczaić, ale daję radę.
Gorzej, bo zaczynam znów chorować, tym razem objawy anginy. Męczy, boli i krzyżuje wszystko. Aktualnie powinnam znajdować się w małym busiku pędzącym do Olsztyna. Powinnam być ubrana w małą czarną a moje włosy nie powinny mieć artystycznego nieładu. Zamiast iść na cmentarz miałam bawić się na osiemnastce. Miałam imprezować i zapomnieć o normalnym świecie. Miałam dać prezent. Co z tego zostało? Prezent.
Od dziś jestem pełnoprawnym kierowcą - odebrałam wreszcie długo oczekiwane prawko (długo, niedługo, ale człowiek niecierpliwy). Mam ochotę wsiąść w samochód i pojechać nawet na nasze kwadratowe rondo, na cmentarz, czy do babci. Ale samochód stoi u mechanika, idealnie. Może to jakiś znak, po co się tak spieszyć? Zdążę się jeszcze najeździć.
Co mnie jeszcze męczy? Jestem głodna. Głodna Twojej miłości.

DZIŚ!


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka