Strony

piątek, 28 czerwca 2013

Potrójne radości.

Radość pierwsza:
5 322 km od Bisztynka znajduje się Sokodé, jedno z największych miast w Togo.  Dla nas, ludzi "białych" Afryka kojarzy się z zacofaniem, głodem i biedotą. Czy afrykańskie dziecko wie, jak wygląda tablet? Czy co drugi togijczyk posiada iphona? I co z internetem?
Pierwszy raz zadzwoniła do mnie Afryka. Facebook podobny to Skype to jednak fajna sprawa. Odbieram i patrzę na okienko w którym widzę ciocię, która od 19 lat zamieszkuje czarny kontynent. Na kamerkę spogląda jeszcze (jak to mówią misjonarze) jedna czekoladka. Nie wiele słyszę, bo łącze takie sobie. Ciocia tłumaczy, że mają internet na kredyt i pewnie zaraz wszystko padnie. I tak było. Wiem tylko, że u niej wszystko w porządku. Togijczyk nic nie mówi - ja nie znam francuskiego, on nie zna polskiego. Jedyna nasza konwersacja to szczery uśmiech, który dał mi więcej radości niż tabliczka czekolady. Afryko, dziękuję.

Radość druga:
Nazwano to "ogólnopolską katastrofą" i tak trochę było. Ponad tysiąc osób w warmińsko-mazurskim przystąpi do egzaminów poprawkowych w sierpniu. Ponad pół tysiąca tegorocznych maturzystów nie dostało dziś świadectwa dojrzałości i w tym roku nie dostanie. Moja druga radość brzmi: zdałam maturę i żadnych poprawek dla mnie nie przewidziano. Mam szansę stać się studentką oligofrenopedagogiki. 

Radość trzecia:
Trzecia radość związana jest z najlepszą kobietą na świecie - dotyczy mamy. Otóż udzielono jej absolutorium. Pani Prezes na kolejny rok! Jestem z niej dumna! :)

środa, 12 czerwca 2013

Trzydzieści lat.

12.06.1983 przyszedł na świat i wygrał z tamtejszą medycyną, powalając wszystkich na nogi i udowadniając, że Jezus miał rację mówiąc, że nie znasz dnia ani godziny. A dziś mija równo trzydzieści lat. To dużo czasu. Mogłabym być już ciocią Twoich szkrabów, albo druhną na Twoim ślubie. W dniu Twoich urodzin, które spędzasz w najlepszym gronie, chciałabym Cię prosić, żebyś był moim Aniołem Stróżem.
Kocham Cię.

a wieczór upływa w melodii Bednarka.


wtorek, 4 czerwca 2013

Warszawa!

Pierwszy wakacyjny wyjazd uważam za jak najbardziej udany! To jednak prawda, że spontaniczne, nieplanowane wypady są najfajniejsze! W piątek odwiozłam siostrę na dworzec, a w sobotę to ona wyjechała po mnie. A w przeddzień śmiałam się, że pewnie ja będę u niej szybciej, niż ona znowu w domu. I wykrakałam piękne dwa dni! :)
Planów było co niemiara! W pierwszej kolejności miałyśmy zwiedzić Zamek Królewski, potem iść do kina, pojeździć rowerami po starówce...iść na zakupy. Na zakupy poszłyśmy, rzecz jasna! Kino było, ale domowe - Hua Mulan zamiast Drugiego oblicza. Ale przynajmniej można było obejrzeć w spokoju i zrobić pauzę w każdym momencie. Zamiast Zamku Królewskiego, zwiedziłam domek znajomego w podwarszawskim Mysiadle. Metro, autobus i nogi zastąpiły rowery, które wyszłyby nam na zdrowie, szczególnie po poniedziałkowym grillowaniu. 
A dziś zarejestrowałam się w internetowej rekrutacji uniwersytetu warmińsko-mazurskiego. Jeśli przyjdzie mi tu zostać będę specem od oligofrenopedagogiki! (w końcu nauczyłam się tej nazwy na pamięć!). Dziś wróciłam z Warszawy. Dziś zmieniłam wygląd bloggera, który jest chyba bardziej "żywy" niż ten, który był wcześniej.
Trzymajcie się ciepło, w te różnopogodowe dni. (tak wiem, że nie istnieje takie słowo jak "różnopogodowe", ale zawsze można przymknąć na to oko) :)


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka