Więc leżę sobie w łóżeczku, próbuję zbić temperaturę, a tego posta piszę już piętnaście minut. Ale przynajmniej zrobiłam postęp z jedzeniem - po dwóch dniach odkładania od ust, udało się zjeść łyżkę bigosu, pół hot dog'a i pół maślanej bułki. No, Anno - jest moc ;)
Mój gość podróżuje sam, z racji mojego aktualnego stanu i trochę mi z tym kiepsko, zwłaszcza gdy wiem, że jutro musi już wyjechać do swojego kraju. No trudno, bo jak już wiadomo - choroba przychodzi w najmniej odpowiednim momencie.
tyle wspomnień.....