Strony

środa, 29 lipca 2015

Frycek.

Ponad tydzień temu w moim domu pojawił się nowy lokator. I tak, jak przez pierwsze klika dni darzyłam go naprawdę wielką sympatią, tak teraz z chęcią bym go oddała, ale nie mogę. Bo kot to odpowiedzialność. 
Koty w moim życiu są od kiedy pamiętam. Pierwszy, Bonifacy musiał pojawić się w okresie, kiedy nie miałam tej świadomości, że kot to kot. Poznałam go, kiedy był już dorosłym kotem. Kiedyś pojechałam na wakacje, zostawiając go pod opieką najbliższych. Biedak pewnego dnia wyszedł i już nie wrócił.
Jako, że kocia z nas rodzina, to razem z przeprowadzką, przygarnęliśmy Cudaka. Imię jak imię, odzwierciedlało jego duszę. (wiem, według Kościoła zwierzęta nie mają duszy, chrzanić to). Więc kiedy rozwinął się w pełni, był zaradny itd itp, to postanowiliśmy adoptować Czupura. I z całym szacunkiem dla niego, ale to był błąd. Początkowo była straszna spina - jeden zazdrosny o drugiego, kłótnie,bójki, po prostu masakra. Mały podrósł i duży poszedł w siną dal.
Czupur był z nami najdłużej. Myślę, że nie skłamię, kiedy powiem że jakieś osiem lat. Był oczkiem w głowie tatusia. Naprawdę, traktował go lepiej niż nas :) Słał mu łóżko, karmił i oglądał z nim mecze. Ale w styczniu i on nas opuścił.
Postanowiliśmy dać sobie spokój z tymi małymi stworami. To chyba jakieś fatum, że każdy nasz kot od nas uciekał, chociaż wcale nie było u nas tak źle (a przynajmniej my tak uważamy).
Ale w pracy okociła się kotka i trzeba było rozdać maluchy po dobrych ludziach i tak oto mamy Frycka. Początkowo byłam z niego bardzo dumna, co potwierdzą moi znajomi. Kot do rany przyłóż. Nie gryzie, bawi się spokojnie. Załatwia się do kuwety, po prostu anioł, nie kot. A teraz się chyba zadomowił, bo robi wszystkie zakazane rzeczy.

Najlepsze miejsce do zabawy to stół. 
Najlepsza kuweta to moje łóżko.
Najlepsza pora do zabawy, to pierwsza w nocy.
Najlepsze jedzenie to niekocie jedzenie.
Najlepsza rzecz na ćwiczenie zębów, to moje nogi. 

I już mam dość ciągłego biegania za Fryckiem i pokazywania, co wolno a co nie. A najśmieszniejsze (już nie dla mnie, tylko dla gości) jest fakt, że on wie, że to co robi jest złe. Ale robi to dalej, a potem bawi się w chowanego, żeby od nikogo przypadkiem nie oberwać.
Nie lubię go dziś, bo zamiast odpocząć, musiałam zmienić pościel. Doprawdy, nie pamiętam, kiedy ostatni raz moja pościel była zmieniana niemal codziennie.

Ale mimo wszystko. Mam nadzieję, że chociaż Frycek zostanie z nami do końca dni. Swoich, albo naszych. Ale do końca. ♥

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka