To dość dziwne uczucie być dyplomowanym pedagogiem specjalnym. Niby nic się nie zmieniło, ale świadomość tego, że jest się już kimś, że przed tym nazwiskiem są jakieś trzy literki bardzo podbudowują. W dzisiejszych czasach bycie panią lic. nie daje zbyt wielkiej dumy i dobrej pracy, ale to zawsze +10 do samooceny.
Najadłam się dużo stresu - o wiele za dużo. Bóle głowy, bezsenność, uderzenia gorąca, omdlenia... Na półgodziny przed obroną pani z dziekanatu powiedziała, że nie mam oceny z recenzji i teoretycznie nie mogę się dziś bronić, chyba że jestem na liście, której na oczy nie widziałam. Więc doszło jeszcze więcej stresu, ale jak się okazało - zrecenzowano mi pracę na 10 minut przed obroną, cóż za totalny luz.
Sama obrona przebiegła miło i w ekspresowym tempie. Komisja stworzyła tak wyluzowaną atmosferę, że życzę każdemu z Was, kto ma to przed sobą, żeby trafili na tak dobrą komisję jak moja!
I cóż mogę Wam rzec....do kiedyś!
Podpisano, ja - dyplomowany oligofrenopedagog ♥