Strony

poniedziałek, 18 listopada 2013

I was waiting on a different story.

It's not like you to say sorry
I was waiting on a different story
This time I'm mistaken
For handing you a heart worth breaking

Jeden werset, który tak naprawdę wyraża wszystko, co teraz się dzieje. Jestem zmęczona, podpuchnięta. Mam dość społeczeństwa, najchętniej odizolowałabym się od wszystkiego, zamknęła się w pokoju z poduszką i kołdrą naciągniętą na głowę. Zwinęłabym się jak kłębek włóczki i przeleżała wieczność. Przyjechałam wczoraj do domu, chociaż teraz powinnam siedzieć na wykładzie z historii wychowania i myśli pedagogicznej. I dziś przychodzi mi wracać do olsztyńskich czterech kątów przepełnionych wspomnieniami.
Wstałam rano i dostałam kilka wiadomości, z krótkim pytaniem o to, jak się czuję. Mówię, że dobrze, bo przecież chcę pokazać, jaka jestem silna. Ale nie wierzcie w to. To tylko stek bzdur, w które łatwo uwierzyć.




środa, 13 listopada 2013

Z okazji urodzin, dla osoby, która ich nie obchodzi.

Chciałabym, żebyś był szczęśliwy i nigdy się nie poddawał tylko walczył do końca. Masz wiele pasji, którymi możesz zarażać innych ludzi, więc rób to. Stawiaj sobie wyzwania, angażuj się w nie, bo to sprawia Ci niesamowitą przyjemność. Uśmiechaj się - z uśmiechem Ci do twarzy, a ponadto ponoć można nim zarażać, więc śmiało, zarażaj. I pamiętaj - wszędzie tam gdzie jesteś, niezależnie od tego, co akurat robisz - jestem i możesz na mnie liczyć.






niedziela, 10 listopada 2013

Wspomnienia, które wracają.

"a my z wiecznego niepokoju, z przelotów wiatru z garści cienia, z brzóz przedwieczornych, które stoją nad cichą rzeką zapomnienia"


Przyszedł czas na pierwszą samotną noc na stancji. Tylko ja i cisza. Obejrzałam już specjalny odcinek "Ugotowanych", gdzie Szpak wybrzydzał wszystko, co się dało, a Marta z Natalią zyskały moją sympatię. Zdążyłam rozpisać sobie treningi na następne 30 dni i ogarnąć mały nieporządek po moim gościu, któremu prezent urodzinowy przypadł do gustu, z czego bardzo się cieszę. Znalazłam też lekarza, z którym czekają mnie mało przyjemne badania, ale przecież "zdrowie najważniejsze". Pojechałam nawet do centrum i kolejny raz dałam się ponieść emocjom i zakupiłam brzoskwiniową spódnicę. I tylko jedno pytanie: do czego będę ją nosić? Z nadzieją na oderwanie się od rzeczywistości, włączyłam jednego z najlepszych polskich wykonawców - Piotra Roguckiego, zamknęłam sobie oczy i wystarczyła chwila, żeby wspomnienia do mnie wróciły.
Wspomnienia... miałam o nich ostatnio na psychologii, ale niestety niewiele z tego pamiętam - to wynik rozwiązywania krzyżówek z powodu dość nudnie prowadzonych zajęć (jest na co zwalać!). Otwieram szafkę i wypada mi kolorowy mały zeszyt, a w nim dwadzieścia kartek z wyznaniem miłości, tęsknotą, obrazą i tak w kółko. Wspomnienie numer jeden, trzeba zapomnieć, bo to zmarnowany czas, którego żałuję do tej pory. Byłam niedojrzałą, egoistyczną gówniarą, która była tak zaślepiona niby miłością, że zapomniała o całym świecie. Cóż, człowiek na błędach się uczy.
Wspomnienie numer dwa to to, kiedy sami nie wiemy czego chcemy i robimy wszystko to, czego robić nie powinniśmy. Jestem już trochę dojrzalsza. Z perspektywy czasu wiem, że popełniliśmy dużo błędów. Spoglądając na to przez pryzmat tego, co dzieje się teraz, cieszę się, że daliśmy spokój i każdy z nas żyje swoim własnym życiem. Lepiej późno, niż wcale.
Sierpień i wrzesień - najlepsze dwa miesiące w roku dwa tysiące trzynastym. To najlepsze wspomnienia, które wywołują motyle w brzuchu. Tyle ciepłych słów, gestów. Teraz jest dobrze, ale wdarła się rutyna, której nie umiemy złamać. Tęsknię do tych miesięcy, kiedy docenialiśmy każdą razem spędzoną minutę i każdy gest.
Piszę to teraz i myślę: kurde, jak to romantycznie brzmi :) Patrzę na cały tekst i myślę sobie: kurczę, trochę to długie, chyba aż za... Patrzę na zegarek: 20:34 i myślę: zamiast leżeć w łóżku, załóż dres, jakiś t-shirt, wygodne buty i pozwiedzaj okolicę biegając. Słuchając siebie samej - zakładam słuchawki i biegnę tam, gdzie mnie nogi poniosą. :)


z potrzeby słuchania Roguckiego, który oczarował mnie swoim głosem,

którego płytę chce mieć na swojej półce.


niedziela, 3 listopada 2013

Trochę chmur, trochę słońca.

Długi weekend dobiegł końca. Chociaż z określeniem "długi" mogłabym się sprzeczać, bo przecież każdy mój weekend wygląda tak samo - od czwartku do niedzieli, wiec jaki to długo wyczekiwany długi weekend? W każdym bądź razie, to były ciężkie, samotne dni. Zaplanowałam sobie tak wiele wizyt, tak wiele miłości, a wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Żołądek ponownie został zaatakowany, więc spędzając dzień w łóżku, miałam wiele czasu do namysłu. Co wymyśliła moja mało mądra głowa? Mało mądre stwierdzenie, że nie ma we mnie miłości. Że nie potrafię kochać, że to tylko uzależnienia od bycia przy kimś. Ale chyba nie jest ze mną do końca tak źle, bo wiem, że to tylko taka gadanina, bo gdzieś tam w sercu jest ten płomień, który symbolizuje jakąś miłość. Samotne cztery dni, kiedy nikt nie interesował się moją osobą, nikt nie zapytał, co u mnie słychać, czy potrzebuję pomocy. Wyczuwam nutę egoizmu, za którą przepraszam. Dodatkowo, na stancji czekała mnie niespodzianka w postaci zalanego mieszkania. Leżę w łóżeczku i podziwiam dużą, brzydką plamę nad drzwiami, którą zawdzięczam pijanemu sąsiadowi studentowi, któremu przypomniało się, że nie ma na jutro gaci, więc trzeba zrobić pranie, ostatnie pranie, bo przecież w tym tygodniu trzeba się wyprowadzić, bo sąsiedzi są niemili. Enough!

Jest taki ktoś, kto dziś obchodzi kolejną osiemnastkę! Ktoś, kto gotuje najlepiej na świecie i lubi się ze mną droczyć. Ktoś, kto nie wie o istnieniu tego bloga, ale może kiedyś, (nie)przypadkowo zobaczy ten wpis i uśmiechnie się pod noskiem. Wszystkiego najlepszego Mamuś! :*




Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka