Strony

wtorek, 28 stycznia 2014

Sesjo, nadchodzę!

Zaczęło się. Wpisuję hasło w nonsensopedię, czego zazwyczaj nie robię, ale muszę sobie jakoś poprawić humor. Co widzę? Sesja czyli System Eliminacji Słabych Jednostek Akademickich to nic innego jak sposób uwalniania studenta przez profesorów, pozbawiających go młodzieńczych nadziei i planów na barwne życie studenckie. Stanowi jedyną okazję, aby poznań uniwersytet i wykładowców. To moment, w którym można pożegnać się ze swoim szlacheckim statusem społecznym. 
No cóż, to moja pierwsza sesja, którą bardziej przeżywałam w październiku niż teraz. Mam wrażenie, że to po prostu kolejne małe kolokwium, które można poprawić. Wiem, że to nie jest odpowiednie podejście, ale może tak już mają wszyscy, którzy studiują na wuenesie! (znaczy się, na Wydziale Nauk Społecznych).
Jeden egzamin już za mną, mam nadzieję. Wczorajsza praca grupowa na zerówce wyszła całkiem zadowalająco, co oznacza że ferie tuż tuż! Za chwilę stanę oko w oko z psychologią ogólną. Mam wrażenie, że mózg mi paruje i do tej 15.00 niewiele w nim zostanie. Ale to tylko takie gadanie - jestem pełna nadziei i wierzę, że nie taka psychologia straszna jak ją Irenka maluje. Tylko ręka mi drży, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Fizyczność ponad psychiczność.

28.01 - Psychologia Ogólna
30.01 - Wprowadzenie do pedagogiki
03.02 - Teoretyczne podstawy wychowania

Good luck to me!

Jestem zadowolona, jeszcze!

tak na zachętę, żeby się zmotywować!

nieustannie w miłości do Roguckiego, który tu niestety jest drugoplanowy:


sobota, 18 stycznia 2014

i'm done trying to keep people in my life...

Mam na imię Ania - nic szokującego - to już o mnie wiecie. Lubię podróżować i lubię się śmiać, chociaż rzadko zobaczycie mnie uśmiechniętą. Od ponad roku jestem kierowcą, który kompletnie nie zna się na samochodach i ich zawartości. Zdarza mi się jeździć 70km/h na trójce albo na ręcznym. Problemy z komputerem to dla mnie czarna magia. Nie biegam za piłką, za to wyginam śmiało ciało podczas domowego aerobiku. Nie lubię czytać książek, które są mi narzucone z góry. Właściwie, moi znajomi dziwią się, kiedy widzą mnie z jakąkolwiek lekturą w ręku. Czy coś jeszcze? Otóż chyba jestem typową kobietą - mam swoje humory wtedy, kiedy mi się to podoba i nie jest to zależne od pogody ani niczego innego. Czepiam się ludzi, nie po to, żeby im dogryźć. Czepiam się, bo chcę dla nich jak najlepiej. I przyznaję się bez bicia - nie zawsze mam rację, chociaż nawet jak jej nie mam, to staram się udowodnić, że ją mam. Dlaczego? Bo to pewnego rodzaju porażka, a ja boję się porażek. Zawsze miałam to, co chciałam, więc życie za wiele mnie nie nauczyło. Ostatnimi miesiącami walczę sama ze sobą, z jakimiś uczuciami, myślami i próbuję wszystko postawić na jedną krechę. Czy warto? Nie wiem. Poznałam człowieka, który nauczył mnie być szczerą - mówić co mi się podoba, a co nie. Pokazał, że tłumienie emocji nic nie daje i nie mogę być taką szarą myszką. Przestałam być na każde skinienie paluszka. Przestałam walczyć o względy u innych osób i wydawało mi się, że jestem coraz lepszą personą. I nagle ktoś mi mówi, że jestem wredna, a ten, który mnie wiele nauczył stwierdził, że mam dziwny charakter. Trzecia bliska osoba informuje, że jestem upierdliwa, nieciekawa. A ja myślałam, że bycie sobą jest najlepsze, a tu taka niespodzianka...



trzy, moje największe ostatnie miłości







poniedziałek, 6 stycznia 2014

back in my world.

Odnalazł się. Po prawie 7 latach wrócił do domu. Nie reagował na mój widok, nie ucieszył się, kiedy mnie zobaczył. Nie odzywał się nic - siedział osowiały na swoim ulubionym tapczanie i próbował przyodziać swoją najlepszą piżamkę. Nie wychodziło mu to najlepiej, więc podeszłam pomóc. Spojrzał na mnie małymi oczkami, złapał mnie za rękę, dał buziaka w czółko i wtulił się do mnie, jakby sugerował, że wszystko będzie dobrze. A potem, potem się obudziłam i mój sen się skończył. I może to głupie, ale teraz wiem, że mój brat patrzy na mnie z góry i wspiera mnie na każdym kroku. I trwa nawet wtedy, kiedy robię błędy. I ociera mi łzy, kiedy płaczę, i śmieje się razem ze mną, kiedy się śmieję. Po prostu czuwa.

Czas zakończyć ten błogi stan, gdzie do południa wylegiwałam się pod ciepłą kołderką i śmigałam to tu, to tam. Czas wrócić to tak zwanej rzeczywistości, która czeka mnie w stolicy Warmii. Ale, żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce....


piątek, 3 stycznia 2014

2014..

Myślałam, że zacznę go hucznie, że pierwsze dni będą przepełnione radością spowodowaną nowym, lepszym rokiem. I nawet nie mogę pojąć tego, jak bardzo się myliłam. Upadłam i ciężko mi się podnieść. Wszystko wkoło wydaje się być tak bardzo obce, że mam poczucie samotności, okropnej pustki i tego, że nikt mnie tutaj nie potrzebuje. Czuję jakby łzy wypalały mi policzki, a nos był podrażniony od szorstkiego papieru. Zawsze tak mam - na wszystko reaguje płaczem, zamykam się i leżę bezczynnie pół dnia. Nie jem, nie piję - tak jakby mnie nie było.
Czekają mnie ciężkie dni, o których nawet nie chcę myśleć, których się boję bardziej niż matury czy nadchodzącej sesji.
Niech ten rok się już skończy.



you are my immortal...

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka