Wszystkich, którzy to czytają proszę o modlitwę w intencji Babci.
Minął rok.
Pamiętam to jakby to było wczoraj ale takich rzeczy się nie zapomina. Bo chyba nie można zapomnieć momentu, kiedy bliska Ci osoba bierze oddech ostatni raz.
Nie można.
Jakiś czas temu odnalazłam mój pamiętnik. Dzięki Ci Panie Bucku, że ktoś kiedyś wymyślił takie coś. I że Babcia napisała tam piękną myśl. Tak piękną, tak prawdziwą, że siedzę i płaczę. Zapewniającą, że zawsze będzie obok mnie. I wierzę, że tak jest.
środa, 21 marca 2018
niedziela, 21 stycznia 2018
DZIEŃ BABCI I DZIADKA 2018
Zazdroszczę wszystkim, którzy dziś mieli okazję przytulić swoje babcie, a jutro będą mogły przytulić dziadka.
Ja mam za to niezły team tam u góry i wiem, że od każdego z nich dostaję wsparcie. Dzięki ❤
wtorek, 21 listopada 2017
by Kaja Kowalska
I już wiem, że trzeba nauczyć się odchodzić.
Od ludzi.
Od tego co nas niszczy, co nam nie służy.
Od miejsc przykrych i niezrównoważonych.
Ale należy także dawać szansę w innych miejscach.
Otwierać siebie z klucza. Przed kolejnymi sercami.
Czasem po to, żeby dostać po mordzie a czasem po to, aby zaznać raju na ziemi.
Od ludzi.
Od tego co nas niszczy, co nam nie służy.
Od miejsc przykrych i niezrównoważonych.
Ale należy także dawać szansę w innych miejscach.
Otwierać siebie z klucza. Przed kolejnymi sercami.
Czasem po to, żeby dostać po mordzie a czasem po to, aby zaznać raju na ziemi.
czwartek, 27 lipca 2017
GÓRY.
Góry.
Każdy wie jak wyglądają. Ok, może nie każdy. Ale każdy może sobie je wyobrazić.
Kiedy dowiedziałam się o przeprowadzce z nadmorskiego włoskiego miasteczka do wioski mniejszej niż Bisztynek gdzieś przy granicy Karyntii ze Styrią nie byłam zachwycona. Pomyślałam sobie "boże, co ja tam będę robić? na nartach nie jeżdżę a latem to będzie taka nuda, że lepiej zostać w Polsce". Bardzo się myliłam.
Dziś miałam trochę czasu. Wszyscy pozwolili mi odpocząć i zrelaksować się. W końcu to moje imieniny. Niemniej jednak, to było dziwne uczucie dostać śniadanie do łóżka i nawet po nim nie sprzątnąć. Tak, to miłe. Ale dziś nie o tym.
Zaczęłam zastanawiać się nad ostatnimi wydarzeniami. Czy jestem winna wszystkiemu, co się stało? Czy może obarczam się niepotrzebnie czymś, co nie było moją stuprocentową winą. Włączam moje ulubione OE3 i wyglądam przez szybę pięknego auta. Wiem jak będzie. Znam to. Wrócę do Polski, kupię słownik, włączę OE3 zamiast ESKI i będę tęsknić.
Rzecz jasna, za widokami. Bo uwielbiam być w górach. Uwielbiam panującą w nich ciszę. Uwielbiam każdą piękną wioskę u podnóża i u szczytu Alp. Uwielbiam każdy zamek, każde ruiny które przyszło mi zwiedzić. Uwielbiam każde grüß Gott. Uwielbiam ich regionalne stroje i piwo z recepturą z 1280. Uwielbiam każdy zakątek Austrii.
Jutro wyjeżdżam na Chorwację. Szczerze? Wolę tu zostać i zwiedzać dalej. Delektować się przyrodą, tym co zostawiła Matka Natura. Wolę być bliżej nieba i łykać to górskie powietrze. Wrócę tu sama. Dla siebie.
xxx.
niedziela, 2 lipca 2017
Pozwól, aby ktoś zaczął Cię zdobywać, walczyć o Ciebie. Aby ktoś czuł, że musi zasłużyć na to, by Cię mieć. Żeby pomyślał, że to właśnie Ty jesteś z tej wyższej półki i że musi sprostać wyzwaniu. Coś, co jest trudne do zdobycia, jest dużo bardziej szanowane i cenione niż to, co samo przychodzi bez wysiłku.
sobota, 13 maja 2017
Smutny post o smutnym życiu
Wiecie co jest najgorsze?
Że śmierć przychodzi nagle i nigdy nie możesz się na nią przygotować. Zawsze będzie za wcześnie.
Dzwonię do Ciebie ale Twój numer jest nieaktywny.
Nagrywam wiadomości chociaż wiem, że one tam nie dotrą i Ty ich nie odsłuchasz.
Potrzebuję Cię nie tylko ja, potrzebujemy Cię wszyscy.
Bez Ciebie to nie to samo.
Dlaczego życie jest tak popieprzone? Kto je tak skonstruował, że musiałaś odejść?
Kocham Cię najmocniej,
i tęsknie
z dnia na dzień
coraz bardziej
BABCIU.
sobota, 1 kwietnia 2017
Pozwól mi.
Pomyślałam sobie - ona odeszła, ale życie nie umarło.
Kiedy byłam małą dziewczynką nie utrzymywałam dobrych kontaktów z Babcią. Nie wiem nawet kiedy nasze relacje uległy zmianie i stała się moją przyjaciółką. Po prostu tak wyszło.
Kiedy wracałam do domu zawsze najpierw szłam do niej na herbatę i plociuchy - wypytywała o wszystko, o szkołę, o koleżanki, o sprawy miłosne. Pamiętam naszą pierwszą i jedyną sprzeczkę. Popłakałyśmy się - ja bez powodu, ona - bo stwierdziła że sprawiła mi przykrość i że już jej nie odwiedzę. Zawsze bym ją odwiedzała.
Kiedy Pan Bucek zabrał Ją do siebie, miałam wrażenie, że moje życie momentalnie runęło. Odtwarzałam sobie jej nagrania na whatsapp'ie, żeby ją usłyszeć. Płakałam, że nie mogę jej przytulić, że nie mogę jej dotknąć, porozmawiać. Otóż mogę.
To jest banalne - ja mogę z nią porozmawiać. Nie mam jej tu namacalnie. Nie usłyszę jej głosu ale myślę, mam nadzieję, że Ona mnie widzi, słyszy i może dawać mi jakieś znaki, które niekoniecznie mogę od razu odczytać. Nie wiem czy tak jest, ale chcę w to wierzyć, bo tak mi lepiej. Lepiej mi uporać się z bólem, kiedy wierzę, że kiedyś się spotkamy. Lepiej mi, kiedy pomyślę, że mój kochany brat teraz siedzi z nią na chmurce i nie jest sam. Śmiejesz się, bo wiesz że to myślenie na poziomie małego dziecka. Że przecież na chmurce nikt nie siedzi, że nie oglądają razem rodzinnej książki, nie rozwiązują krzyżówek i nie oglądają ulubionej bajki Fabianka i barw (nie)szczęścia. Ty może myślisz, że jej po prostu nie ma. Ale pozwól mi wierzyć w to, co ja chcę. Nie kwestionuj tego. Pozwól mi przeżyć ten czas po mojemu.
Minęło 11 dni.
Niewiele się zmieniło, ale podnoszę się i żyję.
A to już sukces.
Kiedy byłam małą dziewczynką nie utrzymywałam dobrych kontaktów z Babcią. Nie wiem nawet kiedy nasze relacje uległy zmianie i stała się moją przyjaciółką. Po prostu tak wyszło.
Kiedy wracałam do domu zawsze najpierw szłam do niej na herbatę i plociuchy - wypytywała o wszystko, o szkołę, o koleżanki, o sprawy miłosne. Pamiętam naszą pierwszą i jedyną sprzeczkę. Popłakałyśmy się - ja bez powodu, ona - bo stwierdziła że sprawiła mi przykrość i że już jej nie odwiedzę. Zawsze bym ją odwiedzała.
Kiedy Pan Bucek zabrał Ją do siebie, miałam wrażenie, że moje życie momentalnie runęło. Odtwarzałam sobie jej nagrania na whatsapp'ie, żeby ją usłyszeć. Płakałam, że nie mogę jej przytulić, że nie mogę jej dotknąć, porozmawiać. Otóż mogę.
To jest banalne - ja mogę z nią porozmawiać. Nie mam jej tu namacalnie. Nie usłyszę jej głosu ale myślę, mam nadzieję, że Ona mnie widzi, słyszy i może dawać mi jakieś znaki, które niekoniecznie mogę od razu odczytać. Nie wiem czy tak jest, ale chcę w to wierzyć, bo tak mi lepiej. Lepiej mi uporać się z bólem, kiedy wierzę, że kiedyś się spotkamy. Lepiej mi, kiedy pomyślę, że mój kochany brat teraz siedzi z nią na chmurce i nie jest sam. Śmiejesz się, bo wiesz że to myślenie na poziomie małego dziecka. Że przecież na chmurce nikt nie siedzi, że nie oglądają razem rodzinnej książki, nie rozwiązują krzyżówek i nie oglądają ulubionej bajki Fabianka i barw (nie)szczęścia. Ty może myślisz, że jej po prostu nie ma. Ale pozwól mi wierzyć w to, co ja chcę. Nie kwestionuj tego. Pozwól mi przeżyć ten czas po mojemu.
Minęło 11 dni.
Niewiele się zmieniło, ale podnoszę się i żyję.
A to już sukces.
poniedziałek, 27 marca 2017
21.03.2017
Żyję, choć słabo mi to wychodzi.
1.01 poprosiłam tylko o jedno - żeby ten rok był lepszy. Nie wiem, co poszło nie tak, nie wiem dlaczego Bóg mi to zrobił, ale ten rok nie jest i nie będzie lepszy.
Moja najdroższa i najukochańsza. Najlepsza krawcowa, najbardziej inteligentna, robiąca najlepsze pierogi i najlepszą herbatę pod słońcem. Dająca najlepsze porady, moja ekspertka od miłosnych spraw. Zawsze mogłam na nią liczyć, nieważne co. Akceptowała mnie taką, jaka jestem. Kochała każdą moją wadę i każdą zaletę. Kiedy mnie chwaliła, unosiłam się trzy metry nad ziemią, ale potrafiła też postawić mnie do pionu. Moja piękna osiemdziesięcioletnia Babcia.
4.03 zrobiliśmy jej urodzinową imprezę, bo 6.03 miała swoje okrągłe urodziny. Bawiła się doskonale, cieszyła się, że tylu nas ma. Była wdzięczna.
A potem się zaczęło...trzynastego pechowego poniedziałku dostaliśmy diagnozę. Każdy ją przyjął jak mógł, szacowaliśmy ile zostało. Szacowałam minimum rok. Pomyliłam się prawie o rok. W tydzień zabrano mi kogoś cennego, bez którego nie umiem teraz żyć. A może umiem, ale moja psychika wmawia mi, że nie potrafię.
Wczoraj byłam w kinie, piękny film - Azyl. Wracając do domu powiedziałam mojemu B - "Kochanie, zadzwonię do Babci, opowiem jej na jakim pięknym filmie byliśmy w kinie". Spojrzał na mnie i tylko mocno przytulił. Dotarło - nie opowiem, albo opowiem ale nie usłyszę jej odpowiedzi.
Kocham Cię Babciu,
dziękuję za każdą wspólną chwilę,
za każdy uśmiech. Najbardziej za ostatni,
Poczekałaś, dziękuję.
21.03.2017 roku odeszła do Pana wspaniała kobieta - Babcia Maria.
1.01 poprosiłam tylko o jedno - żeby ten rok był lepszy. Nie wiem, co poszło nie tak, nie wiem dlaczego Bóg mi to zrobił, ale ten rok nie jest i nie będzie lepszy.
Moja najdroższa i najukochańsza. Najlepsza krawcowa, najbardziej inteligentna, robiąca najlepsze pierogi i najlepszą herbatę pod słońcem. Dająca najlepsze porady, moja ekspertka od miłosnych spraw. Zawsze mogłam na nią liczyć, nieważne co. Akceptowała mnie taką, jaka jestem. Kochała każdą moją wadę i każdą zaletę. Kiedy mnie chwaliła, unosiłam się trzy metry nad ziemią, ale potrafiła też postawić mnie do pionu. Moja piękna osiemdziesięcioletnia Babcia.
4.03 zrobiliśmy jej urodzinową imprezę, bo 6.03 miała swoje okrągłe urodziny. Bawiła się doskonale, cieszyła się, że tylu nas ma. Była wdzięczna.
A potem się zaczęło...trzynastego pechowego poniedziałku dostaliśmy diagnozę. Każdy ją przyjął jak mógł, szacowaliśmy ile zostało. Szacowałam minimum rok. Pomyliłam się prawie o rok. W tydzień zabrano mi kogoś cennego, bez którego nie umiem teraz żyć. A może umiem, ale moja psychika wmawia mi, że nie potrafię.
Wczoraj byłam w kinie, piękny film - Azyl. Wracając do domu powiedziałam mojemu B - "Kochanie, zadzwonię do Babci, opowiem jej na jakim pięknym filmie byliśmy w kinie". Spojrzał na mnie i tylko mocno przytulił. Dotarło - nie opowiem, albo opowiem ale nie usłyszę jej odpowiedzi.
Kocham Cię Babciu,
dziękuję za każdą wspólną chwilę,
za każdy uśmiech. Najbardziej za ostatni,
Poczekałaś, dziękuję.
21.03.2017 roku odeszła do Pana wspaniała kobieta - Babcia Maria.
czwartek, 5 stycznia 2017
2k17
Mam jedno marzenie, żeby ten 2017 był lepszy.
Bo jak patrzę na to, co się dzieje na świecie, to boli mnie serce i ręce opadają z bezradności. Kiedy pozbierałam się psychicznie po wypadku z sierpnia, to niespodziewanie wydarzyła się kolejna tragedia, która dotknęła mnie i moją rodzinę na tyle, że do dziś żyjemy wydarzeniami z grudnia i szukamy odpowiedzi na najczęściej zadawane pytanie "dlaczego?". I nie znamy jej do dziś, choć próbujemy sobie (i przy okazji innym) tłumaczyć zaistniałą, tragiczną w skutkach sytuację.
Potem, przed świętami zaczęła się seria 'niefortunnych' wydarzeń, które choć nie dotyczyły mnie osobiście, to skłoniły do refleksji. Atak na jarmark w Berlinie, kolejny wypadek w warmińsko-mazurskim, katastrofa z chórem Aleksandrowa, zamordowany niepełnosprawny nastolatek, zamach w Stambule i dźgnięcie nożem - licznie w licznych miejscach w Polsce.
2017 zaczął się pechowo i na razie nie zapowiada się, żeby był lepszy ale dam mu szansę, bo przecież to dopiero piąty dzień nowego roku. DOPIERO a wydarzyło się już tyle zła, że strach pomyśleć, co jeszcze może się zdarzyć....
Bo jak patrzę na to, co się dzieje na świecie, to boli mnie serce i ręce opadają z bezradności. Kiedy pozbierałam się psychicznie po wypadku z sierpnia, to niespodziewanie wydarzyła się kolejna tragedia, która dotknęła mnie i moją rodzinę na tyle, że do dziś żyjemy wydarzeniami z grudnia i szukamy odpowiedzi na najczęściej zadawane pytanie "dlaczego?". I nie znamy jej do dziś, choć próbujemy sobie (i przy okazji innym) tłumaczyć zaistniałą, tragiczną w skutkach sytuację.
Potem, przed świętami zaczęła się seria 'niefortunnych' wydarzeń, które choć nie dotyczyły mnie osobiście, to skłoniły do refleksji. Atak na jarmark w Berlinie, kolejny wypadek w warmińsko-mazurskim, katastrofa z chórem Aleksandrowa, zamordowany niepełnosprawny nastolatek, zamach w Stambule i dźgnięcie nożem - licznie w licznych miejscach w Polsce.
2017 zaczął się pechowo i na razie nie zapowiada się, żeby był lepszy ale dam mu szansę, bo przecież to dopiero piąty dzień nowego roku. DOPIERO a wydarzyło się już tyle zła, że strach pomyśleć, co jeszcze może się zdarzyć....
piątek, 30 grudnia 2016
2016 - migawka
TROCHĘ WSPOMNIEŃ
czyli co w głowie zostało...
Styczeń - Luty - Marzec Nowy rok spędzony w doborowym towarzystwie, dobrze zacząć go z NIM ♥ Piąty semestr na uczelni był udany - gdyby takie były wszystkie już dawno mój portfel cieszyłby się stypendialną zawartością :)
Kwiecień - Maj - Czerwiec
Ostatnie miesiące przygotowań - szlifowanie licencjatu i w końcu jest! Mój wyczekiwany licencjat z OLIGOFRENOPEDAGOGIKI ♥Lipiec - Sierpień - Wrzesień
Najlepsze wakacje to te spontaniczne - przeglądałam sobie oferty wizzair i po kilku dniach wylądowałam z Bazylei, choć docelowo były to Niemcy - dwutygodniowy relaks nie zakończył się jednak najlepiej. 21.08.2016 - Bisztynek długo będzie pamiętał tę datę, ja też. Minęły cztery miesiące, emocje już dawno opadły, ale tęsknota jest. I wspomnienia, dobre wspomnienia. Niech Wam będzie dobrze.
Wrzesień - wyjazd do Mazurolandii i Stopek uważam za udany :)
Październik - Listopad - Grudzień
Przełomowy czas, o którym mało kto wie - pannie Annie udało się zrzucić zbędne kilogramy - moi drodzy, chwalę się oficjalnie: -12kg i jestem zupełnie innym człowiekiem ♥ Potem znów się narobiło - początek grudnia okazał się strasznym szokiem... ale miałam cudowne wspracie. A sylwestra znów spędzam w gronie mojego ukochanego - dobrze, że jesteś Zeus ♥
MIGAWKI
czyli co aparat uchwycił
sobota, 19 listopada 2016
MISZ MASZ JESIEŃ
Nie przepadam za jesienią, chociaż jest piękna.
Ale czuję się wyzuta z życia do tego stopnia, że kawa za kawą wcale nie stawia mnie na nogi. Już nabawiłam się pierwszych nieobecności i strach pomyśleć co będzie, kiedy porządnie zasypie nas śniegiem
Moje lenistwo naprawdę ostatnio jest na wysokim poziomie - nawet moja dieta przestaje już mieć dla mnie znaczenie i bez wyrzutów sumienia podjadam słodkości, które przygotowują moje kochane współlokatorki. Coś czuję, że robią to specjalnie, żebym ćwiczyła silną wolę :) Podłe istoty, bo to wcale nie jest łatwe ale... skoro wytrzymałam 10 tygodni to nie mogę tego zaprzepaścić. :)
Uwielbiam to - godzinę zerową i nocne wypociny, które na pierwszy rzut oka są po prostu zrzędzeniem, narzekaniem a tak naprawdę to potrzeba napisania czegokolwiek. A ja już tak mam, że jak muszę to muszę. I koniec. A więcej moich must jest TU
Ale czuję się wyzuta z życia do tego stopnia, że kawa za kawą wcale nie stawia mnie na nogi. Już nabawiłam się pierwszych nieobecności i strach pomyśleć co będzie, kiedy porządnie zasypie nas śniegiem
Moje lenistwo naprawdę ostatnio jest na wysokim poziomie - nawet moja dieta przestaje już mieć dla mnie znaczenie i bez wyrzutów sumienia podjadam słodkości, które przygotowują moje kochane współlokatorki. Coś czuję, że robią to specjalnie, żebym ćwiczyła silną wolę :) Podłe istoty, bo to wcale nie jest łatwe ale... skoro wytrzymałam 10 tygodni to nie mogę tego zaprzepaścić. :)
Uwielbiam to - godzinę zerową i nocne wypociny, które na pierwszy rzut oka są po prostu zrzędzeniem, narzekaniem a tak naprawdę to potrzeba napisania czegokolwiek. A ja już tak mam, że jak muszę to muszę. I koniec. A więcej moich must jest TU
czwartek, 27 października 2016
LET IT ALL GO
Boże pomóż nam godzić się z tym czego nie możemy zmienić.
Ciężko jest,
najgorsze są te jesienne wieczory spędzane samotnie, włączasz wtedy pierwszą lepszą listę spotify i jak na złość, ciągle włączają się smęty i z każdą kolejną piosenką w twojej głowie pojawia się coraz więcej wspomnień - tych dobrych ale też tych złych, które dziś wywołują mały uśmiech na twarzy (jak np. dostałaś ciastem w twarz i zezłościłaś się tak, że ukradkiem zaczęłaś płakać)
a potem to zderzenie z rzeczywistością, ta świadomość, że człowiek jednak nie jest nieśmiertelny, że ludzkie życie jest kruche, że wystarczy chwila
i zastanawiasz się, czemu życie jest skonstruowane tak, że czasu nie da się cofnąć a każdy człowiek musi kiedyś przejść do innego, podobno lepszego świata
Musiałam coś z siebie wyrzucić, przepraszam.
PS. Wraz z usunięciem przez google picasy, usunęły mi się zdjęcia. Mam wiele innych rzeczy do zrobienia, więc tamtych zdjęć na blogu nie będzie.
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
21.08.2016
"I cóż mogę Wam rzec....do kiedyś!"
A więc to dziś jest to "kiedyś".
Mój B. musi mi dziś wybaczyć, zrozumieć i solidnie przytulić.
Napisałam już ten post. Ale przycisk backspace wszystko skasował i zaczął od początku. I tak kilka razy. Nie, nie chodzi o to, że jestem niezdecydowana. Chodzi o to, że nie potrafię wypowiedzieć słów odpowiednich do sytuacji.
Mam tyle wspomnień w głowie, jedno za drugim. Ten kawkowski daszek, z którego można było obserwować gwiazdy a ta najjaśniejsza świeciła tylko dla mnie. Te piosenki z oazy śpiewane do słuchawki podczas długich rozmów telefonicznych. Ten pierwszy bukiet tulipanów na dzień kobiet i pluszak na siedemnaste urodziny. Wspólne zdjęcia z Budapesztu i potajemne spotkania na stadionie.
Niedzielny poranek był najgorszym porankiem tego roku. Szok i niedowierzanie trwają do teraz. Ciągle mam nadzieję, że to zły sen, który za chwilę się skończy. Że chociaż już dziś z tą osobą nie oglądam gwiazd i nie rozmawiam za wiele, to że jednak gdzieś tam kręci się po okolicy. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna.
Dziękuję Ci i do zobaczenia A.
Będzie smutno.
A więc to dziś jest to "kiedyś".
Mój B. musi mi dziś wybaczyć, zrozumieć i solidnie przytulić.
Napisałam już ten post. Ale przycisk backspace wszystko skasował i zaczął od początku. I tak kilka razy. Nie, nie chodzi o to, że jestem niezdecydowana. Chodzi o to, że nie potrafię wypowiedzieć słów odpowiednich do sytuacji.
Mam tyle wspomnień w głowie, jedno za drugim. Ten kawkowski daszek, z którego można było obserwować gwiazdy a ta najjaśniejsza świeciła tylko dla mnie. Te piosenki z oazy śpiewane do słuchawki podczas długich rozmów telefonicznych. Ten pierwszy bukiet tulipanów na dzień kobiet i pluszak na siedemnaste urodziny. Wspólne zdjęcia z Budapesztu i potajemne spotkania na stadionie.
Niedzielny poranek był najgorszym porankiem tego roku. Szok i niedowierzanie trwają do teraz. Ciągle mam nadzieję, że to zły sen, który za chwilę się skończy. Że chociaż już dziś z tą osobą nie oglądam gwiazd i nie rozmawiam za wiele, to że jednak gdzieś tam kręci się po okolicy. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna.
Dziękuję Ci i do zobaczenia A.
Będzie smutno.
czwartek, 30 czerwca 2016
DYPLOMOWANY OLIGOFRENOPEDAGOG? Tak, od wtorku to ja!
To dość dziwne uczucie być dyplomowanym pedagogiem specjalnym. Niby nic się nie zmieniło, ale świadomość tego, że jest się już kimś, że przed tym nazwiskiem są jakieś trzy literki bardzo podbudowują. W dzisiejszych czasach bycie panią lic. nie daje zbyt wielkiej dumy i dobrej pracy, ale to zawsze +10 do samooceny.
Najadłam się dużo stresu - o wiele za dużo. Bóle głowy, bezsenność, uderzenia gorąca, omdlenia... Na półgodziny przed obroną pani z dziekanatu powiedziała, że nie mam oceny z recenzji i teoretycznie nie mogę się dziś bronić, chyba że jestem na liście, której na oczy nie widziałam. Więc doszło jeszcze więcej stresu, ale jak się okazało - zrecenzowano mi pracę na 10 minut przed obroną, cóż za totalny luz.
Sama obrona przebiegła miło i w ekspresowym tempie. Komisja stworzyła tak wyluzowaną atmosferę, że życzę każdemu z Was, kto ma to przed sobą, żeby trafili na tak dobrą komisję jak moja!
I cóż mogę Wam rzec....do kiedyś!
Podpisano, ja - dyplomowany oligofrenopedagog ♥
Najadłam się dużo stresu - o wiele za dużo. Bóle głowy, bezsenność, uderzenia gorąca, omdlenia... Na półgodziny przed obroną pani z dziekanatu powiedziała, że nie mam oceny z recenzji i teoretycznie nie mogę się dziś bronić, chyba że jestem na liście, której na oczy nie widziałam. Więc doszło jeszcze więcej stresu, ale jak się okazało - zrecenzowano mi pracę na 10 minut przed obroną, cóż za totalny luz.
Sama obrona przebiegła miło i w ekspresowym tempie. Komisja stworzyła tak wyluzowaną atmosferę, że życzę każdemu z Was, kto ma to przed sobą, żeby trafili na tak dobrą komisję jak moja!
I cóż mogę Wam rzec....do kiedyś!
Podpisano, ja - dyplomowany oligofrenopedagog ♥
piątek, 6 maja 2016
58100 z życia studentki trzeciego roku
Czas ucieka mi przez palce a za dziesięć dni muszę oddać złożoną w całość pracę licencjacką. Wyrobię się, tego mogę być pewna. Ale mniej pewna jestem jej dalszych losów.
Nie obawiam się antyplagiatu, bo mam ponad sześćdziesiąt przypisów. Obawiam się, że moja praca nawet tam nie trafi. W grupie seminaryjnej mam około dziesięciu ludzi, z czego ani jedna, podkreślam to specjalnie, nie ma zaakceptowanego ani jednego rozdziału pracy, z czego w mojej (jak i w innych) jest ich cztery. Więc, jeśli oddam pracę, niczego nie mogę być pewna. Bo może akurat tego dnia moja pro wstanie lewą nogą i nie spodobają jej się moje wypociny. A przecież w tym zestawieniu z nią nie wygram i wyląduję na liście oczekujących na wrzesień. I co wtedy? Wtedy moje magistry trafi szlag i całe trzy lata pójdą na marne.
Nie zostało mi nic innego jak pisać i pisać, i modlić się, żeby antyplagiat przeskanował moje pięćdziesiąt+ stron. Amen
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)