Strony

niedziela, 3 listopada 2013

Trochę chmur, trochę słońca.

Długi weekend dobiegł końca. Chociaż z określeniem "długi" mogłabym się sprzeczać, bo przecież każdy mój weekend wygląda tak samo - od czwartku do niedzieli, wiec jaki to długo wyczekiwany długi weekend? W każdym bądź razie, to były ciężkie, samotne dni. Zaplanowałam sobie tak wiele wizyt, tak wiele miłości, a wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Żołądek ponownie został zaatakowany, więc spędzając dzień w łóżku, miałam wiele czasu do namysłu. Co wymyśliła moja mało mądra głowa? Mało mądre stwierdzenie, że nie ma we mnie miłości. Że nie potrafię kochać, że to tylko uzależnienia od bycia przy kimś. Ale chyba nie jest ze mną do końca tak źle, bo wiem, że to tylko taka gadanina, bo gdzieś tam w sercu jest ten płomień, który symbolizuje jakąś miłość. Samotne cztery dni, kiedy nikt nie interesował się moją osobą, nikt nie zapytał, co u mnie słychać, czy potrzebuję pomocy. Wyczuwam nutę egoizmu, za którą przepraszam. Dodatkowo, na stancji czekała mnie niespodzianka w postaci zalanego mieszkania. Leżę w łóżeczku i podziwiam dużą, brzydką plamę nad drzwiami, którą zawdzięczam pijanemu sąsiadowi studentowi, któremu przypomniało się, że nie ma na jutro gaci, więc trzeba zrobić pranie, ostatnie pranie, bo przecież w tym tygodniu trzeba się wyprowadzić, bo sąsiedzi są niemili. Enough!

Jest taki ktoś, kto dziś obchodzi kolejną osiemnastkę! Ktoś, kto gotuje najlepiej na świecie i lubi się ze mną droczyć. Ktoś, kto nie wie o istnieniu tego bloga, ale może kiedyś, (nie)przypadkowo zobaczy ten wpis i uśmiechnie się pod noskiem. Wszystkiego najlepszego Mamuś! :*




Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka