Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

O podróżach kilka słów.

Zawsze, ale to zawsze, kiedy muszę położyć się wcześnie spać - cierpię na bezsenność. A już jutro, z samego rana czeka mnie długa podróż do domu i kierowcą jestem oczywiście JA. Oh, zabij. 

Ogólnie chciałam Ci tylko powiedzieć, że nieplanowane wyjazdy to najlepsze wyjazdy! Jeszcze miesiąc temu obawiałam się,że całe wakacje spędzę w rodzinnym miasteczku. I naprawdę nie spodziewałam się, że w przeciągu tygodnia zobaczę tak wiele.
Pierwszego dnia wybrałam się do Graz, przepięknego miasta w Austrii. Żałuję, że nie było ze mną mojej mamy, świetnie by się odnalazła wśród tych pięknych kamieniczek i kawiarence na środku rzeki. Bardzo, bardzo klimatyczne miejsce.
 Potem pojechałam do Chorwacji. Kiedyś miałam okazję podróżować chorwackimi zakrętami, gdzie otaczały mnie lazurowe jeziora, więc byłam zachwycona tym, że zwiedzę Zagrzeb. I niestety, ale nie powaliło. Już na dzień dobry przywitały mnie obskurne blokowce niczym sedesowce z wrocławskiego Manhattan'u. Katedra była ładna, ale największe wrażenie zrobił na mnie cmentarz. I to był koniec wycieczki. Zahaczyłam jeszcze o chorwacką restaurację. Posługując się trzema językami (angielskim, rosyjskim i chorwackim, którego nie znam) zamówiłam tradycjonalne danie. Kelner chyba mnie nie rozumiał, bo dostałam polskie kluski i szwabskie mięso w sosie myśliwskim. Dziękuję, tym akcentem żegnam się z Zagrzebiem.
Następnego dnia, wyskoczyłam do Lublany. Ujęła mnie od samego początku. Te budynki, te uliczki, te kawiarenki nad tamtejszą rzeką. Klimatycznie, piękniej niż w Grazu. I widoki z zamku lepsze niż te z Trzech Krzyży w Wilnie.
 A potem odbiła mi tzw. 'szajba'i wybrałam się do ukochanych Włoch. Obowiązkowo wypiłam espresso i wybawiłam się w Mirabilandii. Wiesz co? To było czyste szaleństwo, jechać 520km (drogą ekspresową 7h) na 7godzin zabawy (czyli 7 atrakcji, bo kolejki ogromne) a potem wrócić do Austrii jak gdyby nigdy nic. Kocham to!
Wisienką na torcie niech będzie wczorajsza wizyta na Grossglockner. 3.798 m.n.p.m i piękne widoki tylko za 35€ (o ironio). Ale opłacalny interes, pokochasz góry dzięki temu lodowcowi. Ja już pokochałam. Mimo, że źle znoszę zmiany zarówno temperatur (lodowiec 18°, droga powrotna 30°) jak i położenia (bo 3.798 a 1.600 to różnica), jestem mega szczęśliwa, że mogłam tu być i tyle zwiedzić. A teraz mykam do łóżeczka, bo niedługo ciężka pobudka. Do następnego.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka