Strony

niedziela, 15 listopada 2015

#prayforparis

Po wczorajszym kacu myślałam, że dziś będzie w końcu dobry dzień. Wstałam niczym królowa ze swojego nowego, wygodnego łoża, odpaliłam ekspres do kawy i włączyłam poranne wiadomości. I zdębiałam. To jednak nie był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Rzeczywistość zaczęła mnie przerażać bardziej, niż kiedykolwiek.
Nie mogę w spokoju ducha patrzeć na to, co wydarzyło się we Francji. Nie mogę zrozumieć, jak można komuś od tak odebrać życie. Kupiłeś bilet na koncert ulubionego zespołu, relaksujesz się i nagle stajesz się zakładnikiem, trupem albo uciekinierem. Z okazji rozpoczęcia wolnego, awansu albo w ramach przeprosin wybierasz się na romantyczną kolację ze swoją ukochaną. Masz naprawdę dużo planów na ten wieczór, ale wszystko zostaje zaburzone w klika sekund, bo ktoś tak chciał.
W ciągu jednego wieczoru we Francji śmierć poniosło bardzo dużo niewinnych ludzi, a wielu z nich dalej walczy o życie i tylko Bóg wie, czy z tego wyjdą.
To wszystko wydarzyło się w Paryżu, ale przecież mogło wydarzyć się wszędzie. Tak, boję się. O moich bliskich. O własną dupę. I o Polskę też się boję. Tak, jestem samolubem. Ale w tym samolubstwie znajduję dużą, nawet bardzo dużą cząstkę współczucia dla francuzów. Modlę się za nich, bo to jedyna rzecz, którą mogę zrobić. I proszę, zrób to samo. Chociaż tyle. Albo aż tyle....

#prayforparis


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka