Po wydarzeniach ostatnich miesięcy, po wszystkich zaliczeniach, egzaminach, sesjach - zasłużyłam. Dziś jestem szczęściarą.
Trochę życia na fotografii:
Mój styczniowy, sobotni wypad do Poznania na cztery godziny był czymś, czego potrzebowałam od dawna. Nie był to hardcore. Dla niektórych może się to wydawać głupotą - przejechać tyle kilometrów tylko po to, żeby przejść trzy razy Stary Rynek, zjeść poznańską pizzę i wrócić do domu, ale dla mnie to była mega przygoda - za którą dziękuję rodzicom i cioteczce :)
Wiecie co? Mam najlepsza grupę dziekańska na świecie. Tak, często się spinamy. Często wdajemy w niepotrzebne dyskusje. Ale nie zamieniłabym jej na żadną inną. Nie zmieniłabym w niej nic. Tylko może dodałabym więcej takich chwil jak te na zdjęciu. :)
Dziecięce ferie zimowe spędziłam aktywnie z moimi polsko-włosko-cypryjsko-germańskimi dziećmi. Lepiliśmy bałwana, robiliśmy aniołki i rzucaliśmy się śnieżkami. Bo co innego można robić na śniegu? :)
Tęsknie za moim rudym kocurkiem....