Strony

niedziela, 28 października 2012

Footstep.

Powolnym krokiem poloneza wbijam się w listopad. Cieszę się, że dziesiąty miesiąc dobiega końca - chyba nie należy on do moich ulubionych. Minęło dwadzieścia osiem dni, a problemów co niemiara. Każda kwestia ma tutaj znaczenie. Ale trwam, bo cóż mi z nietrwania?
Zaczynam zmagać się ze studniówkowym tańcem. Nie jestem tancerką. Nie mam tego w genach, ale mam nadzieję, że polonez nie będzie sprawiał kłopotów i razem z moim partnerem dość szybko go ogarniemy. 
W szkole, jak to w szkole. Raz z górki, raz pod górkę. Za trzy tygodnie czekają mnie próbne matury - poza historią i matmą niczego się nie obawiam. Chyba czas wziąć się porządnie za naukę, chociaż na razie nie jest źle. 
Nadal szukam mojej piaszczystej ziemi - przez Ciebie mój grunt nadal jest bagnisty. Ale tym razem Ty także w owym bagnie siedzisz - no cóż, chyba potrzebowałam odrobiny towarzystwa.
Wkraczamy w jedenastkę. Moja jedna noga już w niej siedzi i oczekuje na długi weekend. Druga noga topi się w różańcowym miesiącu. Październik nie lubi zawodzić - październik pozwoli nam się dziś wyspać. Miło kiedy doba przekracza liczbę dwudziestu czterech godzin. Jeszcze milej, kiedy wyjrzysz przez okno i zobaczysz, że wszystko co Cię otacza pokryte jest cienką warstwą śniegu. Gdzie Ci się tak spieszy?


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka